piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 3 ❋Lodowe Jaskinie cz.1❋




 ❋   ❋   ❋

Tego mu zawsze brakowało, na co dzień w domu… Ciszy i spokoju w tej bezludnej głuszy, gdzie nikt nie mógł mu dyktować rozkazów i niczego nakazywać. Nie było tu nikogo, kto by w niego wątpił.

Przechadzał się cicho z wprawą prawdziwego myśliwego nasłuchując i wypatrując jakiejś zwierzyny, którą mógłby wymienić na lepsze buty. Oczywiście musiałby wymyślić jakąś bajeczkę dla rodziców, bo skąd ,,taki mały i nieporadny’’ chłopak mógłby zdobyć coś na wymianę.

Gdy znów o tym pomyślał przyśpieszył kroku rezygnując z dzisiejszego polowania. Był zbyt zdenerwowany, aby się uspokoić i zapolować. Chciał przechadzać się gwałtownie wydeptaną przez siebie ścieżką łamiąc gałązki i robić hałas.

Po kilku minutach marszu Jack zdał sobie sprawę, że pierwszy raz od dawna świeci tak intensywne słońce. Było tak silne, że jego promienie przedzierały się przez całkiem zmarznięte i gęste korony tutejszych drzew. Ciągły mrok zmienił się w rozjaśnioną światłem przyjemną oazę.

Jack nie sądził, że dzisiaj się uśmiechnie, ale udało mu się. Dawne zdenerwowanie i natrętne myśli opuściły jego obolałą głowę i teraz mógł wypełnić ją pozytywnym nastawieniem.

Myśląc intensywnie, o tak ładnej pogodzie doszedł do wniosku, że dzisiaj zapuści się głębiej. Ostatnio od Lodowych Jaskiń dzieliła go mila. Teraz zamierzył się na mały rekonesans w tym nieznanym mu miejscu.
Przyśpieszył już do wolnego truchtu i po niespełna półgodziny dotarł na miejsce.

Z szerokiej palisady grubych pni drzew wyłoniła się niczym góra lodowa ciekawa formacja z lodu.
Wyglądało to jakby ktoś wywoził całe bryły zmarzniętej na kość wody, aby po chwili namysłu wyrzucić ją do lasu.

Może wyglądało to jak pozostałości po lawinie z Lodowego Wierchu, ale Jacka to niesamowicie interesowało. Bez zastanowienia i zbędnych mu teraz rozważań zaczął się powoli zbliżać.
Nie ufał otaczającemu go widokowi, więc zachowywał czujność i przeczesywał wzrokiem najmniejszy głaz.

Gdy zbliżył się na tyle, aby dotknąć palcami jednego z kamieni coś się poruszyło u góry jednego z wierzchołków poruszając niestabilne kamienie, które z głośnym łoskotem zaczęły sunąć prosto na niego.
Jack szybko skoczył do tyłu tylko o centymetry unikając zgniecenia. 

Potkną się niechcący o jakiś wystający korzeń i grzmotną z całych sił w stwardniałą od zimna ziemię. Przed oczami tańczyły mu mroczki, jak na prywatnym koncercie, a w głowie mu dudniło, jakby lodowa lawina znów staczała się po zboczach jego głowy.

Po minucie leżenie i odmrażania sobie tyłka wstał powoli czując tępe pulsowanie z tyłu głowy. Dotknął lekko palcami bolącego miejsca wyczuwając coś ciepłego i mokrego. W powietrzu czuć było metaliczny zapach przypominający…

Zaalarmowany przeniósł gwałtownie dłoń by się przyjrzeć i dostrzegł czerwień, która spływała z jego dłoni powolnymi kroplami.

-Cholera!- Syknął zdenerwowany. Czuł jak mały wodospad czerwonej cieczy spływa mu po głowie na plecy i tak na ziemie zmieniając po drodze ich kolor na swój własny.

Przeklinał w duchu głupią lawinę i ten korzeń, o który się potknął.

Bez zastanowienia rozsuną kurtkę, pod którą miał gruby sweter, który także wylądował na stercie, by wreszcie pozostawić Jacka w samej podkoszulce.

Oderwał od niej spory kawałek materiału i przyłożył go szybko do głowy.
Czuł jak materiał już po chwili robi się cały mokry, a mroczki powróciły z zawrotami głowy.
 Jack nie wiedząc, co zrobić myślał intensywnie do chwili, gdy coś zwróciło jego uwagę.

Coś mignęło między drzewami by nagle po prostu zniknąć pośród brązu pni drzew.
Jack wiedział, że może być to w najlepszym wypadku jakiś myśliwy, a w najgorszym dzikie zwierze. Niestety na tym kończyły się możliwości, a ta druga była bardziej prawdopodobna. Nikt z myśliwych nie wyruszyłby od razu po wczorajszej śnieżycy do tak oddalonego od wioski miejsca- no prawie. Tropy zostały przykryte, a na nowe trzeba poczekać kilka godzin, by można było coś wytopić. Więc Jack został zdany na łaskę wygłodniałych zwierząt, które nie polowały przez kolejny kaprys tego przeklętego miejsca. 
Ale co je zwabiło właśnie do niego…

-Krew…- Stwierdził poruszony.- Zwabiła je moja krew.
Zmarszczył gniewnie brwi za swoją głupotę i zaklął jeszcze przez wciąż cieknący lej otwarty mu w czaszce.

-Moja tępa obolała głowa.-Mruknął jeszcze, gdy zaczął się po woli podnosić. Zakręciło mu się groźnie w głowie, ale po minucie oczekiwania zyskał pewność i równowagę.

Nie cieszył się długo, bo coś w głębi lasu wydało przerażający ryk.

-Niedźwiedź.- Syknął załamany.
Rozglądał się gorączkowo myśląc, co zrobić. Dostrzegł oderwany konar drzewa, pojedyncze jaskinie i nikogo, kto mógłby coś wymyślić za niego. Niestety jego obolała głowa, była teraz kiepska w myśleniu o najprostszych sprawach- takich jak np. Przeżycie Tu!

Słysząc kolejny złowieszczy ryk, tym razem bliższy zadziałał instynktownie ruszając szybko do oderwanego przez burzę konara. Chwycił go mocno i zaczął go ciągnąć do jaskiń.

Nie wiedział czy uda mu się dopchać ten ciężki badyl na taką wysokość, ale to była jego jedyna szansa.
Gdy powalił balas na ziemię pobiegł jeszcze szybko po swoje pozostawione koło czerwonej kałuży ubrania.
Czuł, że jego głowa nie krwawi już tak mocno, ale krew wciąż ściekała na ziemie zostawiając wyraźne tropy, jakby prosiła tylko o to, aby Jacka coś wreszcie zżarło w tym lesie.

Przy schylaniu po ubrania świat znów zawirował, a dobiegającemu przedtem odgłosowi zwierzęcia towarzyszyły dźwięki przedzierania się przez gęsty las- wszystko to jednak przez krótki moment wydawało mu się słyszalne jakby znajdował się pod wodą.

Jack nie zważając na swój stan pobiegł w stronę Jaskiń zataczając się lekko i próbując znów nie upaść.
Nałożył z powrotem ubrania i chwycił mocno konar za jedno z rozgałęzień zaczynając się z nim wspinać do najbliższej jaskini.

To wyzwanie było jeszcze trudniejsze niż przypuszczał. Spinał się powolnie i mozolnie ciągnąc jedną ręką konar, a drugą próbując pnąc się w górę. Mięśnie mu drżały od wysiłku i czuł pot mieszający się z krwią na jego ciele.

Gdy dotarł do pierwszej jaskini na wysokości około czterech metrów o idealnym wejściu wepchnął się szybko do środka klinując wejście konarem.

-W samą porę…- Mruknął jeszcze słabo zanim spośród drzew wyłonił się duży na dwa metry brunatny niedźwiedź.

Węszył zapamiętale wokół i nakierowywał swój wielki łeb w różne strony. Jack jeszcze nigdy nie widział tak groźnego zwierzęcia i to z tak bliska. Ścisną mocno swój nóż przy pasie szukając otuchy.

Zwierze nie wyglądało jakby miało zamiar szybko opuścić tą polanę. Podeszło ostrożnie do pozostawionej przez Jacka kałuży swojej krwi.

Niedźwiedź zaciągną się jej zapachem i warknął wciąż szukając niebezpieczeństwa. Jack widząc jak ten niedźwiedź niemal delektuje się jego zapachem zmarszczył gniewnie brwi. Miał nadzieję, że jeśli jej spróbuje, dostanie rozwolnienia na miesiąc.

Podążał przez chwilę małymi kroplami wytaczającymi dawne ścieżki Jacka, aż doprowadziły go do Jaskiń.
Zwierz warknął niemal zadowolony i spojrzał do góry.

Jack niemal sapną widząc, dlaczego ten niedźwiedź był aż tak zapamiętany w szukaniu odpowiednich woni. Jego oczy były pokryte bielmem, które zabrało mu zapewne wzrok.

Niedźwiedź widocznie już wyczuł i usłyszał Jacka, ale tylko rozczarowany warknął na stertę lodowych skał i zaczął się kierować z powrotem w stronę drzew.

Jack nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymuje powietrze do czasu, gdy zaczął się dusić. Zrobił kilka odprężających wdechów rozglądając się czy już jest bezpiecznie.

Nie wiedział, co zrobić. 
Tkwił w tej jaskini leżąc na powierzchni lodu czując, jak stopniowo jego ciało się wyziębia, a rana z tyłu głowy pulsuje tępo dając o sobie znać.

Dzięki matce wiedział, że takie rany są bardzo poważne, a do tego przebywanie na mrozie, gdy stracił tak dużą ilość krwi mogło go zabić.

Nie wiedząc, co robi zaczął się cofać w głąb jaskini. Nie widział czy znajdzie tam szybko jakiś koniec, bo leżał na skalnym podłożu całkiem płasko szukając jakiejś wyższej szczeliny, aby móc wstać.

Po chwili zaczął się usuwać na dół. Wrzasną przerażony, gdy jego nogi zawisły nad ziemią, a rękami szukał pomocy.
Złapał się wąskiej półki i czuł, że palce mokre od krwi ześlizgują się powoli i nieubłaganie przyświadczając o jego losie.

Poczuł tylko oderwany fragment lodu, który pozostał mu w dłoni, gdy zaczął spadać….

 ❋   ❋   ❋

Nie wiem, czy wam się podobało, ale chociaż Olaf odnalazł pierwsza komentarze.
Dziękuję wam za nie- odwdzięczę się.
Jeśli zastanawiacie się kiedy Jack no- trochę urośnie z tych 10 lat do 16-17, to mogę wam powiedzieć, że to przed ostatni rozdział przed tym momentem.- hihi!
Ach jak te dzieci szybko rosną.
Dzięki, że mnie czytacie, Zamrażam!!!

 ❋   ❋   ❋

Mroźny chuch- jak z reklamy gumy Orbit!

6 komentarzy:

  1. No hey ! ^^
    Czytam już twojego trzeciego bloga!
    Piszesz naprawdę dobrze.
    Twoje historie są pomysłowe i ciekawe.
    Twoje twory czytałam już dawno, no oprócz tego, bo niedawno go założyłaś. Ale pozostałe blogi czytam z wielką chęcią. Czytając twojego pierwszego bloga jeszcze nie prowadziłam życia bloggera, więc nie komentowałam, a teraz mam pewne problemy z komentarzami, co mnie trochę WKURZA.. Ale chciałam ci powiedzieć, że czytając pierwszą historię myślałam, że pisze ją jakaś młoda pisarka. Naprawdę, Ja mówię szczerze! Wszystkie słowa były dobrze dobrane, przez co tworzyły świetną kompozycję. I tu jest tak samo. Aż przyjemnie się czyta takie opowieści. No, ale krytyczka też musi być :
    Emm.. co tu napisać?.. Popełniasz czasami błędy, ale przecież je popełnia każdy :P .
    No i piszesz strasznie (cenzura) dobre historie!!

    PS. Twój blog "Serce z lodu" jest jeszcze prowadzony? A jeżeli tak, to kiedy tam będzie nowy rozdział? Bo ja czekam i czekam.. i będę dalej czekać i czekać wytrwale... XD

    PS2. Nie zabijesz za reklamę mojego bloga? :

    http://odnienawisci-p-p-domilosci.blogspot.com/

    PS3.Masz już BARDZO DAWNO stałą czytelniczkę na swoich blogach *.*

    PS4.Czekam na next'a!

    PS5.Ale się rozpisałam, no ale za tyle "niewidzialnych komentarzy" myślę, że chociaż trochę nadrobiłam.

    PS6.O.O - Matko!! Jak duzio tych ps-ów !!

    PS7.Dobra kończę bazgrać...

    PS8. PA!

    OdpowiedzUsuń
  2. PS9. Yo soy el primero ? (z hiszpańskiego - Jestem pierwsza? Koffam hiszpański!)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział, czekam niecierpliwie na następny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy następny rozdział? Strasznie spodobało mi się to opowiadanie w sumie jak wszystkie twoje ^^ Naprawdę ślicznie piszesz i masz wspaniałe pomysły :) Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i mam nadzieję, że będzie szybko :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam cię do LA! Więcej tu: http://elsastraznikiem.blogspot.com/2015/09/la.html

    OdpowiedzUsuń